Nie ma mnie, porzuciłem już Rosję! Moje panny chodzą pochlipując! Roztrwoniłem wszelkie animozje: Po Elizejskich Polach wędruję. Ktoś rzeki wśród straganów pełnych pieśni: - Był odmieniec z niego w każdym calu, Niech swe dziwne i obce nam pieśni Śpiewa tam o ich złotym Wersalu. I słyszę jak ktoś mówi półszeptem: - To nie on, tamten uciekł, zapytaj! To nie jest ten sfrustrowany sceptyk, Który wrogie gazety wciąż czytał. A koleżka, co był w Magadanie, Mój brat krwi z czasów ostatniej wojny, Mówi, że piszę do niego: „Wania, Smutno mi. a więc przyjedź tu do mnie. Ja naprawdę do kraju chcę wrócić, Płaczę wciąż i na jakiś cud czekam..." Lecz ojczyzny ja nigdy nie rzucę, A dlatego, że stąd... nie uciekłem! Kto pochopnie uwierzył w tę plotkę. Temu dalszy ciąg dopisze kino: Miej swój happy end, ciężki idioto, Szykuj nalot na San Bernardino!..        
© Roman Gorzelski. Tłumaczenie, 1984