Znowu koszmarny mnie przeszywa dreszcz, Serce grzmi we mnie, niczym w beczce kamień. Siedzi w mej duszy zły kudłaty zwierz I rozdrapuje rany me łapami. To nie sobowtór i nie drugie „ja”, Żadnych wyjaśnień nikt tu nie wymyśli. To moje ciało: krew i dusza ma, Tego nie znajdziesz w książkach science fiction. Gdy przyjaciele, widząc smutek mój, Mówią: „Znów chyba zajrzy do kieliszka...”, On mi zadaje rozpaczliwy ból, Za mnie oddycha i energią tryska. On stale czeka na rozpaczy dni, Za mnie napisze wiersz i pieśń zaśpiewa, Nagle brutalny stanę się i zły, I bliskich zdradzę i przyjaciół sprzedam. Wzbudzić współczucie - to nie dla mnie cel. Nie żal mi życia, niech je weźmie całe, Lecz nie wybaczę sobie chwili tej, Gdy jego racje nagle zwyciężają. Jeszcze wykrzesam z siebie resztki sił, Teraz już cudów żadnych nie dokona: Jad sobie wstrzyknę w usta i do żył - Niech żre, niech zdechnie - wreszcie go pokonam!
© Marlena Zimna. Tłumaczenie, 1994