Przed naszą erą ludzie byli okrzesani, Potem bandytów nazywano piratami, - Rój flibustierów statki słał na dno. Teraz Poniża I wiecznie im ubliża Byle kto. Bandyta bliźnich swych miłuje wprost szalenie, I jeśli bliźni nazbyt ciężkie ma kieszenie, Bandycie w oku się zakręci łza, - Gdy dobrze Trafi, To ulżyć mu potrafi W try miga. A jeśli bliźni zaczynają się sprzeciwiać, Wpadać w panikę, denerwować, albo zgrywać, - Wtedy bandyta robi oczy w słup: I celnie Mierzy - I miast bliźniego leży Zimny trup. Nikt nie docenia ich, choć muszą się narażać, - Czasem ich nawet bezpodstawnie się obraża, - I ledwie nie w swój rewir zrobią krok, „Bandyta!“ - Wrzeszczą, I zaraz do aresztu Pchają go. Choć w społeczeństwie roi się od pasożytów, Nie wiedzieć czemu, wszyscy boją się bandytów, Rzec by się chciało: „Boże, co tu kryć, Gdy braknie Chłeba, To także przecież trzeba Z czegoś zyć.“
© Marlena Zimna. Tłumaczenie, 1994