Cztery lata rządził morzem nasz korsarz W bojach w sztormach stary sztandar jest wciąż z nami Już umiemy cerować żagiel nasz Oraz dziury zapychać ciałami Za nami goni eskadra „number one” Utarczka znów jest pewna aż mam dreszcze Lecz rzekł spokojnie te słowa kapitan: Jeszcze nie wieczór wieczór nie jeszcze Oto zwróciła się bokiem fregata I lewa burta zabarwiona płomieniami I gromy salw - wygrana bitwa ta W dali pożar i śmierć - sukces z nami Jeszcze gorszych bitw tu u nas nie jest brak Z wiatrem źle czy to w ładowni full przecieków Lecz kapitan zawsze daje taki znak: Jeszcze nie wieczór jeszcze nie wieczór
Do lornetek setki oczu patrzą wraz Widzą ludzi marynarzy gdzieś przy sterach Lecz nie dane im zobaczyć nigdy nas Zakuwanych do wioseł na galerach
Nierówny bój statek chyli się nasz Ratujcie nasze dusze w tym złym meczu Lecz krzyknął kapitan: na abordaż! Jeszcze nie wieczór jeszcze nie wieczór Kto chce żyć kto jest gość kto zna rzecz Tacy niech się odwagą odznaczą Szczury niech idą ze statku precz One w bitwie mieszają rozpaczą Szczury tak myślały: a kim się karmi bies I skakały wiały gdyż tu w krąg kul deszcze A z fregatą burta z burtą w parze jest Jeszcze nie wieczór nie wieczór jeszcze Twarz do twarzy nóż do noża w oku strach Żeby nie być przez ryby kraby wchłanianym Ktoś tam z koltem ktoś z sztyletem ktoś we łzach I tak tonął nasz statek kochany Ale nie ma no nie poślą go na dno Pomoże ocean w dobrym geście Toć ocean i my to jedno Jeszcze nie wieczór nie wieczór jeszcze
© Waldemar Bajak. Tłumaczenie, 2009