I cios i cios i jeszcze cios znów cios i znów wali i wali prosto w nos położył mnie do snu leżę na macie ciemność nieczuły już na ból leżę wiadoma rzecz nokautów cięzkich król i myśli Budkiejew że w ręku mnie ma że życie jest piękne i dobrze jae zna na siedem wciąż leżę krajanie się drą myślę jak przeżyć jak przetrwać passę tę złą gdy wstaję znów goni znów włazi mi w drogę a ja bić człeka po gębie od dziecka nie mogę i myśli butkiejew "hak" że życie to dar "trach" życie jest piękne bo życie to czar trybuny wciąż wrzeszczą wyją wykończ go już dobij go borys dobij nie widzisz to tchórz znów zwarcie doskok odskok znów klincz krzyczę mu w ucho daj żyć to przecież nie lincz lecz on mnie nie słyszy i dyszy jak lew bo życie jest piękne to ból jest i krew i bić nie przestawał jak kafar jak taran jak młot znana bowiem to sprawa boks taki to sport uderzał wciąż i uderzał nie szczędząc swych sił aż upadł bez tchu na matę jakbym ja go tak bił więc mą rękę unieśli do góry victorii na znak może gdyby posłuchał a tak to i dobrze mu tak
© ?. Tłumaczenie, 1986