W spokoju przełęczy, gdzie w skałach wiatr drogi przemierza, Na graniach tak złych, że ich jeszcze nie zdobył nikt. Tam zamieszkało górskie radosne promienne echo. Odpowiadało okrzykiem na ludzki krzyk A gdy samotności gorycz uchwyci za gardło, I stłumiony jęk z urwistych krawędzi skał, wyrwie się sam, Krzyk ten o pomoc echo podchwyci i prędko, Wzmocni troskliwie w swych dłoniach i poniesie w świat To przecież nie ludzie, poili naparem szaleństwa By nikt nie usłyszał huku ich kopyt i chrap Przyszli zamordować, uciszyć te żywe przestrzenie, I echo związali, a w usta knebel ze szmat. Noc końca nie miała, a krwawa, nieludzka uciecha I echo deptali, a skargi nie słyszał nikt... Nad ranem przycichłe już górskie rozstrzelali echo A kamienne łzy trysnęły z ranionych skał...
© Shepard. Tłumaczenie, 2008