Gałęzie jodeł porusza tu wiatr, A ptaki szczebioczą trwożliwie. Mieszkasz w tym lesie od tylu już lat. Czar broni cię nielitościwie. Niech czeremchy wiatry ususzą na biel I deszczem bzy niech opadną. Wszystko jedno, ja zaraz zabiorę stąd cię Do pałacu, gdzie minsterele zagrają. Twój ślas zaklęciami na tysiące lat Zamknięty jest dla mnie i świata I myślisz, że to jedyny jest ład Ten las, zaklęty na lata. Niech na liściach nie siada rosa co świt, Niech zorza z chmurami się kłóci, Ja i tak już wkrótce zabiorę cię stąd Do salonu, skąd nie zechcesz już wrócić. Jaki to dzień będzie, w jaki to czas Ty wyjdziesz do mnie z ostrożna? I kiedy na rękach poniosę cię w świat, Gdzie znaleźć nas nie będzie można? Wykradnę cię, gdy tobie będzie to w smak. Czyżbym tyle już sił swych roztrwonił? A ty pomyśl, że szałas zastąpi nam raj, Jeśli salon i pałac ktoś zajął.
© Maciej Pietraszczyk. Tłumaczenie, 2004