Unieśmy rąbek tej zasłony o, jakżeż ona stara aż ciężko podnieść ja dziś. Były lata, których dobę każda spokojnie zegar bił... No spójrz, Alicjo... Lecz nie dbali o zegary - szczęśliwi, wskazówki zmyślnie wstecz cofali - lękliwi, wrzaskiem czas naprzód poganiali - wrzaskliwi, chwile bez sensu marnowali - leniwi... Tryby czasu w biegu, od tej pracy już się starły, na świecie wszystko zdziera się przez lata, wiec bunt podniosły zegary i zatrzymały serca swe - wahadła: Północ, północy nie wybiła. Kro południa czekał - ten nie posłyszał go, nie ujrzał, czas przepadł, o czym nikomu się nie śniło, tek niespokojny, że aż... Więc spójrz, Alicjo... Ku zegarowi trwożnie się zwrócili - szczęśliwi, lament żałobny podnieśli - lękliwi, Gęby do wrzasku rozdziawione zemknęli - krzykliwi, ziewnęli społem i zasnęli - leniwi. Nie dla zysku, powiadam ci, namaść wytarte czasu tryk Starte są i bolą już okrutnie, Nie rozgniewaj czasu nigdy, Bez niego żyć jest jeszcze smutniej...
© Marek Ostachowicz. Tłumaczenie, 1985