Żyłem obserwując bacznie Co się dzieje wokół mnie Aż coś zabolało strasznie I trafiłem - nie wiem gdzie. Łóżko - prawie że wojskowe W bandaż (kilometrów sześć) Zawinięto nogi, głowę Zabroniono pić i jeść. W takim oto białym świecie Nie wylądowałem sam: Sąsiad z prawej coś tam plecie, Z lewej - snu nie mija bram. Pierwszy zacząć chciał rozmowę Lecz najgorszą wybrał z dróg. Niezbyt śmiesznie zażartował: Patrz, człowieku - nie masz nóg! Czemuż miałbym nie uwierzyć (Drugi nie zaprzeczał też) Tamten wesół jął się szczerzyć: Nic nie zrobisz, stary! Leż!         Rozpacz miarę swą przebrała, Skoczyłem nań - jak gdyby zdrów Strach i wściekłość we mnie wrzały Aż swych pożałował słów. W niepohamowanym szale Dopadłem do gardła krwi... ...Mógłby żyć mój sąsiad z prawej, Gdyby prawdę mówił mi...
© Ewa Sobczak. Tłumaczenie, ?