Środków transportu dokoła przybywa: Pociąg, samochód lub chwiejny swój krok. Człowiek ze zgrozą ten postęp odkrywa - Jesteś w pół drogi - a wciąga cię mrok. A tu wypadek niemiły się zdarzył - Wiózł ciało karawan, by złożyć je w grób: Wszystkim potrzebna opieka lekarzy, Tylko nieboszczyk niezmiennie jest zdrów. Płaczki łez sztucznych dwa morza wylały, Księdzu nie wyszedł - nieszczery wszak - śpiew, Trąby marsz jakiś fałszywie odgrały - Tylko nieboszczyk - prawdziwy - wśród drzew... Menda, naczelnik, choć skończyć chciał szybko, Mowę przerywał, by ryczeć lub łkać. Reszta podobnie, lecz patrzmy, że tylko Zmarły w tej farsie nie musiał już grać. Nagle zagrzmiało - nie koniec mów jeszcze! (A gdzie szacunek dla wielkich słów sił?!) Wszyscy uciekli, by skryć sie przed deszczem, Tylko nieboszczyk pozostał, gdzie był. Bo cóż jemu deszcz? Wszak deszcz mu nie szkodzi! Tylko żyjący wciąż chorzy są dziś. Za to umarli - to dawni są ludzie - Odważni ludzie - nie myślą się kryć. Choćbyś uciekał, wiedz - każdy umiera: Choroba, strzały, pędzących pisk kół. Nic ci nie będzie zagrażać dopiero, Gdy zajmie twa trumna właściwy jej dół. Można w oddzielnej i można w zbiorowej, Brak mieszkań, lecz mogił dla wszystkich jest dość! Żadnych wymagań - by wesprzeć swą głowę, Zasnąć na wieczność bez zmartwień i trosk. W cieni królestwie, z pozoru tak wrogim, Żadnych zagrożeń nie spotkasz ni trwóg. A między nami - któż się dziś nie boi? Spokojni tylko - złożeni już w grób.
Co dzień nasz los na nowo sie waży: Wojny, zarazy lub ostry czyjś nóż, Więc - nieboszczykiem potencjalnym - kazdy. Jednak z wyjątkiem - tych, którzy już...
Tu w znak zapytania wasz szept się połączy - Mnie tylko gnębi ten los ciał i dusz: Przeciez każdego z nas ktoś tam wykończy - Ale z wyjątkiem tych w trumnach swych już.
© Ewa Sobczak. Tłumaczenie, 2006