Dziesięć razy tysiąc - i tylko jeden bieg Pozostał. A w tym czasie nasz Bieskudnikow Oleg Zasłabł. Jestem chory, na zwolnieniu, nie mam sił - Przecież zginę! Wówczas trener wydał rozkaz mi: Że biegnę! Ale ja na tym dystansie umrę - Ani kwiknę! Przebiegnę może tylko pierwszą rundę - I zdechnę! Lecz surowo mówi do mnie trener nasz: "Trzeba Fiedia!" Chodzi o to, żebyś wogóle wolę miał - Do zwycięstwa... Wola, wolą - jeśli nie wystarcza sił! Dostałem szału. Wystartowałem jak samolot IŁ I się zasapałem... Dopadła mnie - przecież ja przestrzegłem! Dychawica. Przebiegłem dwieście metrów - i padłem: Zalała mnie kurwica! A nasz trener eks i wice-champion: ORUD-a Przestał wpuszczać mnie na stadion. Judasz! Jeszcze wczoraj wódkę piliśmy z nim - Z jednej szklanki. A on do mnie mówi dziś: zmień łyżwy Na sanki. Szkoda trenera, bo to był trener z klasą: No i Bóg z nim! Ja zajmuję się teraz tylko walką I boksem. Sukcesy moje się już dziś nie liczą: Prysły złudzenia. Ale jakoś dziwnie wszyscy mili dla mnie są! - Razem z trenerem...!
© Artur Jackowski. Tłumaczenie, 2011
© Artur Jackowski. Wykonanie, 2011