Kolejka stoi. Martwi się i złości, W żywe kamienie dystrybucję klnie: „No jak to, przecież mieli dawać po sprawiedliwości, To czemu innym dali, a nam nie?" Kierownik rzekł: „Każdy się u nas liczy, Lecz są klienci ważni i ważniejsi. Ci, co dostali - to zagranicznicy, A wy jesteście, proszę was, tutejsi". Kolejka dalej martwi się i złości, W żywe kamienie dystrybucję klnie: „Do czego to podobne?! Myśmy stali pierwsi! Gdzie jest kierownik? Mieli dawać po sprawiedliwości, To czemu innym dali, a nam nie?" Kierownik rzekł: „W zasadzie macie rację, Lecz są klienci równi i równiejsi. Musieliśmy obsłużyć delegację, A wy jesteście, proszę was, tutejsi". Kolejka ciągle wścieka się i złości, W żywe kamienie dystrybucję klnie: „Co jest, do jasnej cholery?! Dość tego! Ładne porządki: jedni stali, drudzy dostali. Robią nas w konia! Dawać tu książkę zażaleń! Przecież mieli dawać po sprawiedliwości, To czemu innym dali, a nam nie?"
© Ziemowit Fedecki. Tłumaczenie, 1984