Niosłem długo swoje łzy, zamarzniętą rzeka dni, lody pękły, strzępy duszy sił nie miały. jak kamienie szły na dno, a lży chociaż ciężkie to, zaczepiły się o krę i utrzymały. I szukały później mnie, i rozpowiadały że, ten pod lodem, ten na dnie to nie ja. Że mnie jastrząb widział i sosna, wierzba, olchy trzy, takie wieści niosły w dal, każdego dnia. Że mnie widział w lesie kruk, aż usłyszał plotki Bóg, i uchylił, zatroskany, rajskie drzwi. Szedł i wiódł go ptasi śpiew, pytał o mnie gwiazd i drzew i miał w oczach dwie znajome moje łzy. Znalazł objął z całych sil, nic nie mówił tylko był, chmury czarne coraz niżej opadały. Nie mógł zostać dłużej nie, pobył może chwile dwie, odszedł w mrok, zmęczony, stary. Łzy zostały.
© Paweł Wójcik. Tłumaczenie, 2017
© Paweł Wójcik. Wykonanie, 2017