Przepadłem, nie ma co, zamykam oczy - widzę. Przepadłem, nie ma co, ze strachem myślę sam, Że nie mam żadnych szans, bo ją już Paryż widział. W Paryżu była! Ech! I żeby tylko tam. A ja śpiewałem jej jak dureń o Syberii, Myślałem: jeszcze ciut i będę z nią na „ty”, I nic nie pomógł song „O neutralnej ziemi” Bo ona ma to gdzieś i nie podjęła gry. Próbuję jeszcze raz i nowe śpiewam pieśni. To musi trafić do jej serca tajnych bram. Naiwny! Co jej tam! W Paryżu była wcześniej Z nią sam Marcel Marceau rozmawiał kiedyś tam. Rzuciłem pracę, choć to jawne jest bezprawie, Słowników wziąłem stos i ryję, aż sił brak. Lecz co jej do mnie, gdy od dziś już jest w Warszawie I znów mówimy tak, jak z rybą gada rak. Przyjedzie, powiem jej - po polsku - „Proszę pani”, No, weź mnie tak jak jest - nie będę śpiewał już. Lecz co do tego jej, gdy właśnie jest w Iranie I wiem, że nie mam szans, bym za nią zdążyć mógł. Bo dzisiaj siedzi tu, a jutro będzie w Oslo. Wdepnąłem, nie ma co, nie będę nawet klął. Poczekam parę lat, a ją niech goni ostro Ten, co z nią dawniej był lub ten, co po mnie wziął.
© Ryszard Borkowski. Tłumaczenie, 2012