Długo Troja w oblężeniu była skałą, Orlim gniazdem niedostępnym dla żołnierzy. Może miasto aż do dzisiaj by istniało, Lecz Kasandrze nie chciał wtedy nikt uwierzyć. Krzyczała wciąż, choć czuła, że z niej szydzą: „Ja widzę jasno: zmiażdży Troję Grecki but!” Lecz jasnowidzów - zresztą tak, jak zbędnych widzów - Jak światem świat na stosach palił prosty lud. Aż śmierć uśpioną w trzewiach konia zmrok obudził I spadła śmierć na Troję - ponoć uskrzydlona, A w mordowanym, oszalałym tłumie ludzi Zakrzyknął ktoś: „Winna wiedźma pomylona!” Krzyczała wciąż, choć czuła, że z niej szydzą: „Ja widzę jasno: zmiażdży Troję Grecki but!” Lecz jasnowidzów - zresztą tak, jak zbędnych widzów - Jak światem świat na stosach palił prosty lud. I tamtej nocy, w tamtej krwi, gdy przepowiednia Sprawdzała się na oczach Trojan słowo w słowo, Znalazłaby się pewnie chwila odpowiednia, Ażeby z wiedźmą tłum rozprawił się fachowo. Krzyczała wciąż, choć czuła, że z niej szydzą: „Ja widzę jasno: zmiażdży Troję Grecki but!” Lecz jasnowidzów - zresztą tak, jak zbędnych widzów - Jak światem świat na stosach palił prosty lud. Ballady kres, choć nie tragiczny - budzi dreszcze: Nieznany Grek Kasandry azyl znalazł rankiem I wykorzystał ją, lecz nie jak mądrą wieszczkę, A jak zwycięski, prosty żołdak młodą brankę. Krzyczała wciąż, choć czuła, że z niej szydzą: „Ja widzę jasno: zmiażdży Troję Grecki but!” Lecz jasnowidzów - zresztą tak, jak zbędnych widzów - Jak światem świat na stosach palił prosty lud.
© Witold Bartoszek. Tłumaczenie, 2008
© Witold Bartoszek. Wykonanie, 2016