Od stuleci i epok, jak stary ten świat, Wszystko dąży do ciepła, a tu taki splot, Że te ptaki na północ bez sensu coś gna, I że przeciw naturze puściły się w lot. Nie dla sławy ten lot, nic im nie da i tak. I na skrzydłach też po nic im lód. No bo jaką nagrodę otrzymać ma ptak Za brawurę, bezczelność i bunt? Nam też ciężko jest żyć, nie najlepiej ze snem, Coś nas gna, jak te ptaki, najczęściej nie tam, Gdzie błękity na niebie są więcej niż tłem, Co za rzadko się zdarza i ptakom i nam. Cisza w krąg. Tylko mewy się słyszy, Co próbują nam jeść z pustych rąk. Lecz nagrody za lata tej ciszy Jeszcze mamy nadzieje, że są. W naszych snach, chociaż czarne, od lat tylko biel - Wszystkie inne kolory przepadły z nich już. Od tej bieli oślepliśmy, ale nasz cel, To zobaczyć odcienie zachodów i zórz. Gdy milczenie odpuści nam krtanie, I gdy słabość odejdzie jak cień, To nagrodą i tym, co nastanie Będzie wieczny polarny dzień.         Kto nie wierzył w to durne proroctwo, Kto na śniegu nie leżał bez sił, Ten w nagrodę za długą samotność, Już nie sam będzie tworzył i żył.
© Mikołaj Kozak. Tłumaczenie, 2021