Gdy z dnia na dzień się zjawi ktoś, Kto w zasadzie ni brat ni swat - Nie sądź z oczu i nie wróż z kart, Co naprawdę jest wart. Weź go w góry, do gór go wieź, Tam uważnie nań spójrz i już Będziesz wiedział, czy zuch twój druch, Poznasz, jaki w nim duch. Jeśli chwyci go strach i ach... Gdy rozkleja się gość, ma dość, Ani wejść, ani zejść - i cześć, Na dół trzeba go nieść - Staszcz go na dół ze skał, jak chciał I zapomnij, że znasz tę twarz Taki w biedzie zawiedzie też, Nie wśród takich żyć chcesz. Jeśli sam cię wzwyż wiódł i w przód, Nie narzekał, że mróz, że mus - A gdyś odpadł ze skał, spaść miał, Liną skórę z rąk zdarł... Jeśli trzymał rytm aż po szczyt A na szczycie się śmiał, aż wstyd - Sprawa jasna, że bez dwóch zdań Możesz liczyć już nań.
© Jack Korczakowski. Tłumaczenie, 1978
© Stanisław Jaskułka. Wykonanie, 1984
© Andrzej Korycki. Wykonanie, 2008
© ?. Wykonanie, ?
© Aleksander Trąbczyński. Wykonanie, 2018
© A. Mastalerz. Wykonanie, 2019
© Józef Frelich. Wykonanie, 2022