Przed wyjazdem za granicę Zebrać musisz świstki liczne. Zbierasz, choć cię bierze złość. - Jedzie z wami, daję słowo, Po cywilu, lecz służbowo Zawsze ktoś. Już na miesiąc przed wojażem Pan w urzędzie ci pokaże Co byś w „czasie wolnym" mógł: „Masz prowadzić się jak święty. Nie daj się popędom spętać Broń Cię Bóg!". Ten służbowy, z lekka ryży Podszedł do mnie już w Paryżu: „Misza jestem, u mnie wolne, chodź". Jak to mówią - nie karany, Dziad Rosjanin, on - Rosjanin, Równy gość. Ciągle wzdychał i notował, Nikt go nie mógł rozszyfrować, A w podróży pomógł mi nie raz. I bez przerwy mi nawijał: „Stary, u mnie za tę przyjaźń Punkty masz!" Raz wymknąłem się, by w ciszy Móc pozwiedzać Rzym bez Miszy. (Noc odsypia, więc nie będzie truć) Wtem mi głos wewnętrzny krzyczy: „Misza boks w młodości ćwiczył - Lepiej wróć!". Przy kolacji, przy obiedzie Zawsze ze mną musiał siedzieć, Bywał nawet w moich snach. Jakoś kiedyś tak przypadkiem Zaglądnąłem mu w notatki, Zdjął mnie strach! Napisała ta cholera Że w Paryżu skłąłem mera A jak piłem, mieli bal! Ze na „babki" chciałem skoczyć, Że mnie Zachód zauroczył. Głównie szmal. Więc wynika z tego prosto: „Można nawet o szpiegostwo.. Jakby w plecy ostry nóż! I nie może być inaczej, Teraz Rzymu nie zobaczę Nigdy już.
© Wacław Kaleta. Tłumaczenie, 1989