W restauracji na ścianach tu obraz i tam: “Trzy niedźwiedzie” i “Książę, co zginął”. A za stołem kapitan rozmieścił się sam. “Miejsce wolne?” - spytałem. On skinął. - Chcesz zapalić? - “Kazbeków” nie palę. - To nic, Wypij ze mną, daj szklankę tę nową. - Póki dla mnie przyniosą... - Nalewam, masz pić! Bądź mi zdrów! - Będę obowiązkowo! - No to cóż - kapitana ogarnął już chmiel - Wódkę pijesz ty pięknie, wszelako. A czyś widział ty czołg, gdy cię bierze za cel? Czy chodziłeś choć raz do ataku? Byłem jeszcze kapralem, pod Kurskiem był bój, Straszne lata przeżyłem w tej wojnie. Wiele dobra i zła rzucał w oczy los mój, Byś ty, chłopcze, dziś mógł żyć spokojnie! On się wściekał i pił, za nim w ślad piłem też, Aż nareszcie rozgniewał mię sporem, Więc zadałem mu cios: “Kapitanie, czy wiesz, Ty już nigdy nie będziesz majorem!” On zapłakał, pytając, kto ojciec, skąd ród, Krzyczał, szarpiąc czuprynę swą rudą: Ja oddałem za ciebie me lata i trud, A ty trwonisz swe życie, paskudo! Posłać by cię na bój, w rękę ostrą dać stal. Szkoda słów, gdy już wódka wypita!" Więc siedziałem jak w szańcu pod Kurskiem wśród salw, Gdzie kapralem był wtedy kapitan.
© Aleksander Śnieżko. Tłumaczenie, 1996