Żółty blask oślepia dziś, Wykrzykuję we śnie: “Czekaj, z rana przyjdzie myśl - Teraz mi za wcześnie!” Lecz i z rana coś nie tak, Nic nie rozwesela: W papierosie znajdziesz smak Albo się podchmielasz.         W knajpach - stoły strojne w biel, W zieleń - adamaszek, Może błaznom w tym jest cel, Jam - jak w klatce ptaszek. W cerkwi - dym roztacza diak, Smrody - jakich mało. Nie, i w cerkwi coś nie tak, Jak by być musiało! Śpieszę - wspinam się na szczyt - Niech mi kto coś piśnie! A tam - olcha - co za wid! A pod górą - wiśnia. Choćby zbocze ubrać w bluszcz - Może będzie ładniej, Niech się coś wydarzy już, Ale co? - Któż zgadnie!         Rzeka w polu, a ja - wzdłuż: Blask - nie widzę Boga! Lśnią bławatki pośród zbóż, I daleka droga. A wzdłuż drogi - gęsti las, Huby w nim - z jagami, W końcu dróg czekają nas Koci z toporami! Tam gdzieś korne tańczą w takt, Płynnie, nie chcąc może. A wzdłuż drogi coś nie tak, W końcu - jeszcze gorzej. Niechaj knajpę trafi szlag! Cerkiew - też nie święta! Wszędzie, chłopcy, coś nie tak! Gdzie - tak? - Któż pamięta?        
© Aleksander Śnieżko. Tłumaczenie, 2013