Kto starszy od nas o ćwierć wieku, już Spróbował tego, co kładł los na szali. I pot, i dym wąchali - no to cóż! Im się udało - krew nie darmo przelewali, Z brygadą szli wśród śmiercionośnych burz. Z “burżujką” się jechało w tęgi chłód Na fronty, robotnicze fakultety. Po ziemi szli, wrastając miedzy lud, I do ataku - ostro - na bagnety! Gdy eszelony mrokiem okrył czas, W sypialnym jadąc, sypią się kawały... Cóż, szarże z szablą ominęły nas, Gdy tarczą przeciw kulom - własne ciało. Tradycji nie pochłonął czasu mrok: Zdobyty szczyt, a tam - przeszkoda nowa! Czyż nie dlatego latem, każdy rok Studencka brać się rwie, by jechać i budować! Egzamin zdany! - Mało! - Jeszcze krok! Gdy w oczach, zębach piasek każdy miał, Naprzeciw wiatrom trasę się wybiera. Na krętych graniach dziwno górskich skał Łamiemy sobie kark i charaktery. Padamy i zginamy się, by wznieść. Tam jakież wiatry! - wiemy tylko sami, Nas za to nic nie może potem zgnieść, Nas za to na równinie nikt nie złamie!
© Aleksander Śnieżko. Tłumaczenie, 2013