Nie wiem, gdzie wczoraj piłem przez calutką noc, Pamiętam tylko kuchnię z tapetami. Była Kławka, jej brat i gości pełen dom, Całowałem się z nią, jak wór pijany. Rano patrzę przez łzy, Skacowany i zły, A tu ktoś mówi mi, „Rozrabiałeś jak świr.” Sągi śpiewałem w głos, Odgrażałem się wszem: „Że mój ojciec to ktoś, Że generał, że Kreml.” Rozerwałem koszulę i biłem się w pierś, I krzyczałem, „już wszyscy mnie sprzedali”. Przeszkadzałem zebranym jak namolny giez, Katowałem szemranymi pieśniami. Kiedy skończyłem grać, W piersi wezbrała złość. Stłukłem na wino dzban Dwa kryształy i klosz. Wino lałem na stół, Serwis rozbiłem w mak, Pochwyciłem za nóż Ciąłem obrazy z ram. Niech by spróbował ktoś jakieś słowo mi rzec, Po kwadransie mnie jednak stłamsili, Ręce związali mi, z nosa pociekła krew, I dość długo się nade mną pastwili. Jeden napluł mi w twarz, Drugi po gębie bił. W gardło wódkę mi lał, W brzuch mnie kopał i lżył. Młoda wdowa przez łzy, Mówi zostawcie go. On jest chory, nie zły, On naprawdę ma dość. Na kuchni leżałem pośród zbitego szkła, Udawałem, że rozsądek mi wraca. „Rozwiążcie” - krzyczałem, „nie chcę obrażać was”, Rozwiązali, a gorączka powraca. Znowu zaczął się cyrk, By to oddać słów brak, Skąd u mnie tyle sił, Skąd u mnie taki szał. Jak poraniony zwierz, Z gardła wydałem ryk. Rozwaliłem stół, zlew, Okno, kredens i drzwi. Nie wiem, gdzie wczoraj piłem przez calutką noc, Pamiętam tylko kuchnię z tapetami. Gęba sina, spuchnięta i złamany nos. Przyjdzie chodzić mi z miesiąc z limonami. Jeśli to prawda jest, Niechby i prawdy pół. Pozostaje mi lec, Umrzeć, wykopać grób. Serce wdowy to wosk, Chce bym zamieszkał z nią. I zostałem na noc, Chcę z nią dzielić mój los.
© Henryk Rejmer. Tłumaczenie, ?