Dość długo nie chciałem kobiet w buźkę bić, Zacząłem mając lat szesnaście. Teraz mnie powstrzymać nie da rady nikt. Na prawo, na lewo Rozdaję im gruchy, kuksańce. Jakże to się stało, że inteligent, Co wolał perswazję niż bicie, Tak nisko upada i w tenże moment, Jeżeli tak chcecie, Znieważa siebie mordobiciem. A było to tak: nie zdradziłem ja jej Przez trzy dni ni razu, przyznaję. Perfumy kupiłem jej takie, że hej, Markowe, francuskie Za dziesięć trzydzieści z okładem. Był jeden sprzedawca, co od niej coś chciał, Gołubiew Sława się nazywał. On perfumy takie jak moje jej dał, Na prawo, na lewo Śmiała się ta dziwka fałszywa. Młody i narwany żulik ze mnie był, Podchodzę i tak do niej mówię: Sławkę popaprańca udusiłem dziś Gołymi rękami, A ciebie na wieki skasuję. Drżący jak osika podchodzę do niej, Zębami szczękam Marsyliankę. Język mi zesztywniał i wysechł na pieprz, I z prawa i z lewa Pod żebra sprzedałem jej finkę. Teraz wszystkie dziwki już boją się mnie, Aż serce mnie boli od tego. I z tejże przyczyny ja muszę bić je, Boleśnie i długo. Jak wszystkie mam pobić? Ich legion. Dzisiaj mnie wierchuszka osądzi jak trza, Już aktyw mnie ruga, obraża. Dali mi popalić, a ja tego dnia Boleśnie i długo Po mordzie biłem sekretarza.
© Henryk Rejmer. Tłumaczenie, ?