Był niedzielny piękny dzień, w takie dni dobrze jest świętować, W niedzielę lenię się i nie chodzę kraść. Słyszę gwizdek, ktoś mnie łapie za klapy bez słowa, Recydywą mnie nazywa wredny cham. „Towarzyszu, zmieńcie ton, Ja nazywam się Siergiejew. Recydywa? Boże broń.” Łżę mu w oczy i się śmieję. Był niedzielny piękny dzień, w niedzielę nie świętują gliny, Im wykonać choćbyś pękł należy plan, A za przekroczenie planu są nagrody jak maliny, Recydywista dla nich to cenny skarb. „Siadać” mówi chytry bies I częstuje Białomorem. „Tyś recydywistą jest, Podpisz się pod protokołem.” Był niedzielny piękny dzień, słońce iskrzyło jak słonecznik, Naród z miasta hen nad wodę wyniósł się. Przysypiałem i ziewałem jak magistracki urzędnik, Choć major przyssał się do mnie jak ten kleszcz. „Ile razy miałeś sąd,” „Liczę, ale niezbyt biegle.” „Recydywista i głąb,” „Jam towarzyszu, Siergiejew.” Był niedzielny piękny dzień, ja mokry byłem jak krynica, Major w matematyce wśród gliniarzy wodził prym, Coś dodawał, mnożył, skrzętnie dzielił i podliczał I rzekł: „tyś sądzony dziesięć razy był.” Po czym major podał mi Do podpisu pismo tęgie. Recydywa stało w nim, I nazwisko me Sergiejew. Był niedzielny piękny dzień, byłem zmęczony i pobity, Lecz z jednego teraz bardzo jestem rad. W siedmioletni plan łapania chuliganów i bandytów, Wniosłem również swój radosny skromny wkład.
© Henryk Rejmer. Tłumaczenie, ?