W knajpie „Sojuza czar”, brzęk kieliszków i gwar, Rżnie kapela walca na całego. Kapitan siedzi sam z siedemdziesiąt ma lat, „Wolne”, pytam. „Siadajcie kolego”. „Palisz” zagaja on i pcha paczkę pod nos, Zapaliłem i chcę o coś spytać. „Zanim doniosą ciut, pij do dna chłopcze mój, Zdrowie twoje, zdrów będziesz jak ryba. Zimna wódka i śledź, na ten gnój dobra rzecz, Wódkę pijesz nie powiem, niczego. A widziałeś ty czołg, erkaem albo schron, Do ataku chodziłeś kolego. Bój pod Kurskiem już trwał, gdy rzucili nas tam, Byłem wtedy zaledwie sierżantem, Czołgów tysiące trzy, ziemia w posadach drży, Dział, haubic nie zliczysz palancie.” On mnie rugał i pił i za gnuśność mnie lżył, Tępo patrzył jak tragarz na pudło. „Ja za ciebie ty psie narażałem tam się, A ty życie chcesz przepić łachudro. Mundur, szynel i broń i marsz biegiem na front, A ty wódę tu chlasz z kapitanem.” Siedziałem jak we śnie, jakbym miał w tyłku cierń, Już myślałem że w zęby dostanę. On pijany już był, a ja chciałem stąd wyjść, Mówię doń i go kopię pod stołem: „Kapitanie twa mać, też nie wiele żeś wart, I już nigdy nie będziesz majorem”.
© Henryk Rejmer. Tłumaczenie, ?