W przytulnym mieszkanku moskiewskim Żył sobie szczęśliwie bez trosk. Rodzice z uporem twierdzili, Że jest on geniuszem, ot co. Mówić się nauczył dość wcześnie, Jak inni młodzieńcy on rósł. Ciut, ciut i byłby zapewne Gierojem wielbionym przez lud. Był jasny jak strona w ankiecie, Gdzie indziej on teraz już jest. Jak cowboy on wskoczył w rakietę Choć jeździec zeń lichy psia krew. Dla niego to nie jest pierwszyzna, W obłokach on błądził nie raz. Żal wielki że tą że rakietą Kierować on będzie wśród gwiazd.
© Henryk Rejmer. Tłumaczenie, 2016