Ach, nie chwytaj sie juz cudzej talii, Gdys z rak smialo wlasna puscic mogl. Wspomnij, jak do brzegow Australii, Klniac, podplywal dzis nieboszczyk Cook. Tam pod wszelka palma wsrod azalii Co dzien, nie zwazajac na zle dni, Wlasnie w tej slonecznej Australii Jadli sobie wciaz dzikusy zli. Lecz po co ci tubylcy zjedli Cooka? Za co? - Kto wie... Milczy nauka. Nadzwyczajnego sie juz nikt tu nie doszuka: Mieli apetyt, wiec zjedli Cooka. Istnieje wersja, ze ich wodz o twarzy mruka Krzyczal, iz smaczny jest ten kok na statku Cooka. Pomylka wyszla, ot o czym milczy nauka: Zjesc chcieli koka, a zjedli Cooka. I wcale w tym nie bylo chyba huka - Weszli bez dzwieka i nawet stuka. Puscili pale w ruch we mroku u kaduka, Bec - prosto w ciemie i nie ma Cooka. Lecz jednak mamy jeszcze przypuszczenie, Ze zjedli go z szacunku bez pragnienia, Iz wszystkich sam podjudzal dran (w tym cala sztuka!): “A nuz, chlopaki, chwytajcie Cooka! Kto zmiesie go bez solu i bez cukru, Ten juz podobny stanie sie do Cooka.” I lajdak sam sie znalazl, no i huknal Gwizd bumeranga i nie ma Cooka. I juz dzikusy zalamuja rece, Lamaja kopie, luce razem z sercem. Spalili i rzucili pale u kaduka. Wciaz przezywaja, ze zjedli Cooka.
© Walentyn Walewski. Tłumaczenie, 2010