Na oko jeszcze zima, lecz wiosna się zaczyna, już czujesz ten wiosenny ciepły dreszcz, i nagle mnie zgarnęli, i jazda do celi, a za co, powiedzieli, sam wiesz... Wołałem przez więzienne grube drzwi: - darujcie mi wiosennych parę dni! Do maja - przesłuchania, pytania i pytania, trzymałem się, i ani pary z ust, a potem - pełne gacie, zwinęli moją Katię, i śledczy nie zadawał pytań już... Błagałem, palce gryząc aż do krwi: - pokażcie chociaż trochę wiosny mi! I stukot kół znajomy, i wagony, i wagony, i tory - dzień za dniem, za nocą noc, a w dali las zielony, i brzózki, i klony gałązki wyciągają, szepczą: "chodź..." A w głowie tylko jedno, jedno tkwi: dlaczego wiosnę odebrano mi? Spytałem Katię wzrokiem „Pryskamy?" - „Daj spokój", „Kiedy bez wiosny nie mam po co żyć!" I tajga nas oboje ukryła jak swoich, i chcieliśmy bez końca przez nią iść... A wiosna razem z nami wtedy szła - zielone oczy Kati wiosna ma... A potem nas nakryli, zaszczuli, osaczyli, po błocie wlekli jak dwa wściekłe psy, po piątce dołożyli, i koniec idylli - i wiosnę z życia wykreślili mi. Czasami tylko widzę ją we śnie, jak smutno i na próżno wzywa mnie...
© Michał B. Jagiełło. Tłumaczenie, 1984
© Bartosz Kalinowski. Wykonanie, 2016