Ziemia w deszczu ulewnym skąpana, Wszędzie mokro i błoto po pas, Lecz myśliwi się cieszą od rana - Dziś na dziki wyrusza się w las! Każdy z nich, ogarnięty hazardem, Brnie przez bagna uparcie jak czołg, Miny mają zawzięte i twarde, Dzicze tropy sprawdzają co krok... Nie lamentujcie, że myśliwi to sadyści, Ze myślistwo to zajęcie z gruntu złe; Wszak dziczyznę na talerzu lubią wszyscy, Pieczeń z dzika każdy przecież chętnie je! Nie wiedziały, dlaczego i za co Ostry ołów rozrywa im pierś; Uciekały od dziwnych hałasów, Znajdowały nie ciszę, a śmierć.         Rozgrzewały się lufy sztucerów, Biły ogniem na wprost raz po raz, Jakby dziarski oddziałek pionierów Maszerował z werblami przez las. Nie lamentujcie, że myśliwi to sadyści, Ze myślistwo to zajęcie z gruntu złe; Wszak dziczyznę na talerzu lubią wszyscy, Pieczeń z dzika każdy przecież chętnie je! Przy ognisku wdychali myśliwi Zapach dymu, bigosu i krwi; Ranny warchlak do matki nieżywej Pełzł, zerkając na ludzi i psy... W górze gwiazdy świeciły dalekie, Męskie głosy zlewały się w chór, Ktoś warchlaka dostrzelił dla śmiechu Pod radosne, pijane „Darz bór!” Nie lamentujcie, że myśliwi to sadyści, Ze myślistwo to zajęcie z gruntu złe; Wszak dziczyznę na talerzu lubią wszyscy, Pieczeń z dzika każdy przecież chętnie je! Dzik na rożnie obracał się zwolna, A myśliwy tłumaczył mi tak: „Polowanie to trochę jak wojna, Krew, proch, śmierć - a tego nam brak, Człowiek strzela jak wtedy, w piechocie, Znów zabija i znów idzie w bój...” I tak bawią się ci, co na froncie Wywinęli się jakoś od kul... Nie lamentujcie, że myśliwi to sadyści, Ze myślistwo to zajęcie z gruntu złe; Wszak dziczyznę na talerzu lubią wszyscy, Pieczeń z dzika każdy przecież chętnie je!
© Michał B. Jagiełło. Tłumaczenie, 1984