Choć brzmi to może głupio, lecz się na wszystko klnę: Egzekucyjny pluton rozstrzelal rankiem mnie, A za co tak pod ścianę, na wprost tych sześciu luf? Nie powiem, bo bym skłamał, a zresztą szkoda słów. Dowódca mnie ratować nawet chciał, Lecz wyrok już polowy wydał sądl I pluton mój ochoczo salwę dał, A spustu nie nacisnął tylko on... Los się nade mną znęcał już od najmłodszych lat, Jak raz złapałem Niemca, to wziął i uciekł, gad, Przez tego właśnie gada kontrwywiad wprost się wściekł, I major z kontrwywiadu aferze nadał bieg. Zapisał w nim papierów cały plik, Żem zdrajca, tchórz, dezerter - słowem wróg, I pomoc mi już odtąd nie mógł nikt, I tylko ten, co nie wystrzelił - mógł. Dowódca machnął chustką i rozkaz „Ognia!” padł, I pluton mi przepustkę na tamten wydał świat, Wtem „Żyje! O, cholera!” - zdumiony słyszę wrzask, A prawo nie pozwala rozstrzelać drugi raz! W szpitalu mnie latali wzdłuż i wszerz, Jodynę lekarz na postrzały lał, A mnie się wciąż marzyła jedna rzecz: Spotkać się z tym, który markował strzał. Lizałem potem rany i kantowałem śmierć, W szpitalu uwielbiany przez całą babska płeć, I kwitło uwielbienie wokół osoby mej: „Ej ty, niedostrzeleniec! Na zastrzyk! Portki zdejm!” Batalion nasz obsadzał krymski front, A ja glukozę słałem tam na gwałt, By wrzątek mógł osłodzić sobie on, Ten jeden, co markował wtedy strzał. W szpitalu było miło i żyłem jak ten pan, Aż mi się zabliźniło pięć postrzałowych ran, Do swoich powróciłem, dowódca mówi: „Cześć, Jak cię nie dostrzelili, to ty się, bracie, ciesz!” Nie cieszę się - lbem tłuc o ścianę chcę, Najchętniej bym na cały głos się darł: Niemiecki snajper właśnie dobił mnie, Bo zginął ten, który markował strzał...
© Michał B. Jagiełło. Tłumaczenie, 1986
© Bartosz Kalinowski. Wykonanie, 2019