Łukomoria nie ma już, ślady dębów pokrył kurz Parkiet z dębu - plusy mnóż, ale cóż, gdy osiłków tuzin gąb wyszedł z izby drąc się “rąb!” i na trumny każdy dąb szedł na zrąb życie - bajka, czego chcieć? Domek z kurzą łapką mieć Tylko bach - wtem Licho Strach zjawił się Kawał byka, chłop na schwał Babce - wiedźmie wódki wlał Niczym ogier żaru dał, dom aż drżał Hejże, smutku! Żalu, hej! Nie gnieć piersi mej, Ledwie żarcik w zwrotce tej, czekaj bajki swej Na łańcuchu kot ze snu, w lewo pójdzie - rzuci “ku...” Jeśli w prawo - czka się mu, niczym gnu Lecz skubany sukinkot złoty łańcuch sprzedał w lot Do nocnego rwał przez płot aż leciał pot! Raz za Boży talent, ach! kupił wina kilka flach Niesie woń po kraju, strach - skali brak! Kiedy zdrowia nadszedł krach, by go nie pochłonął piach Szybko znalazł inny fach - nocny gach Hejże, smutku! Żalu, hej! Nie gnieć piersi mej, Ledwie żarcik w zwrotce tej, czekaj bajki swej Dzielni woje siedli i ogarnęli, że za free Cara strzegli nie żałując własnej krwi Kupę ziemi każdy z nich pod wiatraki nabrał i Patrzy swego, służba ani im się śni Wódz ich dąb magiczny ściął, na zapałki drewno pchnął Przy tym kutwa, cham i głąb siarczyście klął Wokół krążył przekleństw rój bez ustanku - śnieg czy znój Choć pod Moskwą miał już zbój hektar swój Hejże, smutku! Żalu, hej! Nie gnieć piersi mej, Ledwie żarcik w zwrotce tej, czekaj bajki swej A rusałka - co za pech, letni wieczór, miękki mech - gdzieś za rok zrobiła wdech i... syn, że ech! Wojów sławnych zacna brać nie chcąc synka swego znać Uradziła, by go zwać: “...twoja mać” Kiedyś wiedźmin - mętny pan, szachraj, kochaś, zimny drań Rzekł z uśmieszkiem niczym znawca uczuć pań: Chodź, rusałko, nie bój się, i z dzieciątkiem wezmę cię Miast w ramiona poszła ona w jego sieć Hejże, smutku! Żalu, hej! Nie gnieć piersi mej, Ledwie żarcik w zwrotce tej, czekaj bajki swej A brodaty Czarnomor, idol czarnomorskich zmor Więzi babę z dawnych por w jednej z nor Spryciarz lata, więc go śledź, lepiej go na oku mieć Ani mrugniesz - chapnie cieć twoją miedź Odlotowy dywan swój do komisu oddał zbój A ciekawscy walą już aż leci kurz Rozpasany stary dziad kradnie baby - te bez wad Niech go trafi jedna z plag albo szlag! Hejże, smutku! Żalu, hej! Nie gnieć piersi mej, Ledwie żarcik w zwrotce tej, czekaj bajki swej Czując kaca suchość żył Leśny Dziadek cicho wył Leśną Babę swoją bił, ile sił rubla daj, bo huknę fest bo żywiciel jam ci jest A jak nie - do mamci leć i rok tam siedź! Jagód jam nie nosił, nie? Znowu Dziadek ciskał się Łyka ilem koszy wił? Aż spuchł tył! Nadrywałem, głupi, się aby zadowolić cię groszem nie chcesz wspomóc mnie? Ach, ty g... Hejże, smutku! Żalu, hej! Nie gnieć piersi mej, Ledwie żarcik w zwrotce tej, czekaj bajki swej Zwierza, fauny-cud, że hej - miała być, a nie ma jej Myśliweczków - kochaneczków, choć i wiej! Proszę panów, proszę dam - wniosek się nasuwa sam To, co Puszkin pisał nam - wszystko chłam Hejże, smutku! Żalu, hej! Nie rań duszy mi Jeśli żarcik prawdą jest, zeszła baśń na psy
© Mariusz Synak. Tłumaczenie, 2022
© Mariusz Synak. Wykonanie, 2022