Gnam przed siebie skaleczony strachem Psy, nagonka, komendy - bez słów Żądni mordu, łapczywi myśliwi Strzela do mnie stado świętych krów Młode wilki krwią broczą a w śniegu Ginie z echem ostatni ich zew Trwa planowa obława co w biegu Dławi w gardle o wolności śpiew Obława, obława - to młodych wilków życie Bez szans najmniejszych wyją w niebo, szczerzą kły Dyszą myśliwi, psy, nagonka, gaśnie życie A śnieg srebrzysty topi się we łzach i krwi Bez ratunku, choć wolność się broni Przed razami nieuczciwej gry Ogradzają nas i zagradzają Zimnych uczuć niewidzialne kry Z mlekiem matki wilk wyssał granice Wie gdzie spokój a gdzie wrogi próg Gdzie nie wolno wyć, płakać i krzyczeć Bo kaganiec na ustach ma Bóg Obława, obława - to młodych wilków życie Bez szans najmniejszych wyją w niebo, szczerzą kły Dyszą myśliwi, psy, nagonka, gaśnie życie A śnieg srebrzysty topi się we łzach i krwi Kły, pazury choć ostre, lecz po co Noc nie chroni nas a dzień z nas drwi A my spięci śmiertelną niemocą Świstem kuli i zapachem krwi Gdy wilkowi śmierć zagląda w oczy A historii nadyma się miech Gdy nas w życiu już nic nie zaskoczy Bo od życia ważniejszy jest śmiech Obława, obława - to młodych wilków życie Bez szans najmniejszych wyją w niebo, szczerzą kły Dyszą myśliwi, psy, nagonka, gaśnie życie A śnieg srebrzysty topi się we łzach i krwi I cóż z tego, że była nagonka Że krwi żądny panoszy się świat Młode wilki wciąż biegną do słońca Choć im świeci zza żelaznych krat Gnam przed siebie skaleczony strachem Psy, nagonka, komendy - bez słów Żądni mordu, łapczywi myśliwi Strzela do mnie stado świętych krów Obława, obława - to młodych wilków życie Bez szans najmniejszych wyją w niebo, szczerzą kły Dyszą myśliwi, psy, nagonka, gaśnie życie A śnieg srebrzysty topi się we łzach i krwi
© Adam Ochwanowski. Tłumaczenie, 2015