Drzwi do knajpy otwarte. Przywitał mnie gwar Pachnie wódką i duszno od dymu Przy stoliku samotnie - siedzi kapitan Mogę usiąść - spytałem. On skinął Papierosa wyjmuje i mówi mi: pal Ja, dziękuję - "Kazbeków" nie palę Pełną szklankę podsuwa i prosi mnie: pij A ja wódki nie odmawiam wcale Galopują kolejki, na stoliku tłok Bohaterska fantazja nas bierze Więc - na zdrowie - pijemy za życie, za zdar I klepiemy pijackie pacierze Wali pięścią kapitan, kołysze się stół Dzikim krzykiem w krzesełko mnie wbija Ja pod Kurskiem za ciebie chodziłem na bój Abyś dzisiaj gorzałę mógł pijać A ty kto włóczykiju? Skąd ojciec? Skąd ród? Czy nie wstydzisz się swojej rodziny Jesteś swołocz i cham, tylko wódę byś chlał I łzy kapią mu z rudej szczeciny Ja milczałem, choć wspomnień ogarnął mnie szał Bo po prawdzie, gdy on był kapralem Ja na polu, pod Kurskiem, gdzie toczył się bój Jedną kulę pod żebro dostałem Ile można wytrzymać, gdy trafia cię szlag Więc uniosłem się wreszcie honorem Zamknij dziób kapitanie, to było nie tak Ty na pewno nie będziesz majorem
© Adam Ochwanowski. Tłumaczenie, 2015
© Tomek Wachnowski. Wykonanie, 2022